„Gdy następnego dnia zobaczyłam mężczyznę, który rozmawiał z moim synkiem w domu moich rodziców, przeżyłam szok. To był Michał. Nie widziałam go prawie 7 lat. Zmężniał. Nie był już chłopakiem, którego pamiętałam. Gdy mnie zobaczył – podniósł się i zaczerwienił. Słusznie. Sumienie powinno go zagryźć ze wstydu”.

Reading 5 minViews – „Kobiety w ciąży nie mogą się denerwować” – powiedział mój mąż w dniu w którym wraz z naszym synem zostaliśmy wypisani ze szpitala. Po prostu spakował swoje rzeczy w walizki i wyszedł. Z mieszkania i naszego życia. Teraz, gdy już urodziłam, jego zdaniem mogę się denerwować. Byliśmy małżeństwem już od siedmiu lat, a od pięciu staraliśmy się o dziecko. Problem medyczny istniał z mojej strony więc długo byłam leczona i obserwowana przez lekarzy. Zapłodnienie in vitro miało być ostatecznością. Miałam wtedy trzydzieści lat więc szanse na naturalne zajście w ciążę coraz bardziej malało. Byłam zdesperowana i uzależniona od opieki lekarzy. Te kilka lat widocznie odbiło się na naszym związku, nie było nam lekko. Ciągle byliśmy poddenerwowani – ja z powodu leczenia, a mój mąż pracy. Często dochodziło do kłótni, jednak zawsze dość szybko się godziliśmy. W końcu, rok temu, nastąpił upragniony moment – udało mi się zajść w ciążę! Nie mogłabym opisać szczęścia jakie wtedy czułam. Wydawało mi się, że mój mąż je podzielał. Przez całą długość ciąży dbał o mnie, otaczał opieką, troską i miłością. Myślałam, że ta ciąża będzie lekarstwem i plastrem na wszystkie trudności naszej rodziny. Spodziewałam się, że narodziny upragnionego dziecka staną się momentem przełomowym w naszym związku. Zdarzył się przełom, niestety nie taki jakiego się spodziewałam. Urodziłam o czasie, wszystko przebiegło bez problemów. Po pięciu dniach razem z synem zostaliśmy wypisani ze szpitala. Spotkaliśmy się z rodziną i przyjaciółmi, mój mąż dumnie trzymał naszego synka na rękach. W domu czekały na nas balony, prezenty i wszyscy nasi najbliżsi. Wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Po jakimś czasie goście pożegnali się i wrócili do swoich domów a ja położyłam synka spać. Wtedy zdarzyło się coś czego się nie spodziewałam. – To wszystko, teraz ja wychodzę. – powiedział mi mąż Nie wiedziała jak to rozumieć. Była noc, pomyślałam, że pewnie chce iść wyrzucić śmieci więc odpowiedziałam: – Dobrze, idź. Wtedy on wyciągnął torby i walizkę ukryte na balkonie. Była w szoku i zapytałam dokąd idzie ze swoimi rzeczami. – Już od dawna chciałem się z Tobą rozwieść. Mam inną kobietę. Planowałem Ci o tym powiedzieć gdy okazało się, że jesteś w ciąży a kobiet w ciąży nie powinno się stresować. Dlatego milczałem by nic nie stało się z dzieckiem. Teraz już urodziłaś więc mogę odejść. Stałam w osłupieniu i patrzyłam tylko jak odchodzi. Nie mogłam uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się naprawdę. Z osłupienia wyrwał mnie dopiero płacz syna. Mój mąż naprawdę nas zostawił i to nie był tylko nieudany żart. Po tygodniu zjawił się ponownie by omówić ze mną rozwód, podział majątku, kontakty z dzieckiem i alimenty. Nasze dziecko ma w tej chwili cztery miesiące, były mąż odwiedza je kilka razy w tygodniu, płaci alimenty i kupuje wszystko, czego ono aktualnie potrzebuje. Dowiedziałam się nieco więcej o jego aktualnej partnerce. Okazało się, że byli razem trzy lata. Trzy lata kłamstw i oszustw. I w ten oto sposób mój mąż postanowił mnie porzucić. Historię opowiedziała: Natalia O.
Przeprosiła mnie, a ja powiedziałam jej, że to nie jej wina. Obie płakałyśmy. Mieszkałyśmy razem przez sześć miesięcy, próbując pomóc dzieciom pogodzić się z tym, że ojciec ich zostawił. Zaczęłam pracować w firmie jednego z moich klientów, a Pani Aleksandra powiedziała, że wychodzi za mąż.
17/09/2017Na etapie poprzedzającym wszczęcie postępowania rozwodowego, wielu małżonków zastanawia się nie tylko nad „opłacalnością” dochodzenia winy w rozwodzie, ale i możliwością uzyskania orzeczenia o tej winie. Spora część Klientów zgłaszających się do Kancelarii adwokackiej, występuje więc z pytaniem: „czy mam szansę na orzeczenie o winie współmałżonka?”. Fakt, że sprawa nie jest oczywista, postaram się przedstawić na dzisiejszym przykładzie, zaczerpniętym z prawdziwego stanu postępowania sądowego, jakie zakończyło się wydaniem prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach w sprawie o sygn. akt: I ACa 35/10 z dnia Wyrok ten, dostępny jest w zbiorze orzeczeń opublikowanych na stronie katowickiego Sądu Apelacyjnego pod adresem: Przyjrzyjmy się bliżej okolicznościom sprawy: Strony zawarły związek małżeński w sierpniu 2002 r., ze związku tego narodził się ich wspólny, małoletni syn; Po ślubie małżonkowie zamieszkali w domu rodziców pozwanej; Mieszkając u teściów powód nie czuł się swobodnie, ponieważ rodzice żony ingerowali w pożycie stron, krytykując wszelkie działania i zachowania zięcia, w tym także zamiar zakupu samodzielnego mieszkania. Pozwana także przestała akceptować rodzinę męża i wycofywała się z kontaktów z nią; Powód coraz silniej odczuwał nadmierną kontrolę ze strony żony polegającą między innymi na: rozliczaniu wydawanych przez niego pieniędzy, sprawdzaniu stanu licznika kilometrów w samochodzie; Będąca w ciąży uznanej za zagrożoną, pozwana odmówiła uczestniczenia w uroczystości komunijnej w rodzinie powoda; Powód wyprowadził się i zamieszkał u swych rodziców; za wspólne pieniądze stron nabył mieszkanie licząc, że żona zamieszka wraz z nim; Do czasu porodu strony nie kontaktowały się; Pozwana nie powiadomiła męża o urodzeniu dziecka, uznając że gdyby się nią interesował przyszedłby do szpitala, a nadto nie musiała informować małżonka, w którym szpitalu będzie rodzić ponieważ według niej było to oczywiste; Od czasu gdy powód opuścił żonę to jest od 2002 r. strony spotykały się jedynie przy okazji kontaktów powoda z synem; Od stycznia 2007 r. kiedy to w trakcie jednego ze spotkań doszło do gwałtownej scysji między małżonkami, wszelkie kontakty między stronami ustały; Na etapie postępowania rozwodowego, powód deklarował, iż nie kocha żony i nie widzi możliwości pogodzenia się z nią. Pozwana dla odmiany deklarowała, iż czuje się porzucona i skrzywdzona przez męża, ma do niego żal, lecz jednocześnie wciąż kocha męża i chce kontynuować związek dla dobra dziecka. Mimo to, wyraża zgodę na rozwód z winy powoda. WINA OBOJGA MAŁŻONKÓW? Jak nietrudno się domyślić, Sąd Okręgowy stanął przed ciężką decyzją ustalenia tego, które z małżonków ponosi winę za rozkład pożycia małżeńskiego stron i czy stan przedstawiony wyżej, pozostaje na tyle wyrazisty, aby winę tę, przypisać wyłącznie jednemu z nich, drugiego całkowicie „oczyszczając” z odpowiedzialności za doprowadzenie do rozkładu pożycia. W oparciu o opinię biegłych z miejscowego Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno – Konsultacyjnego, Sąd ustalił, że przyczyną rozkładu, pozostawał zwyczajny brak komunikacji małżeńskiej. Małżonkowie w trudnych emocjonalnie chwilach nie ujawniali się ze swoimi autentycznymi potrzebami i uczuciami, nie potrafili rozmawiać o istotnych problemach własnych jaki i w małżeństwie, co doprowadziło ostatecznie do zerwania ich więzi. W tak ustalonym stanie faktycznym Sąd I instancji uznał, że winę za rozpad więzi małżeńskich ponoszą zarówno pozwana, jak i powód. Na pierwszy rzut oka, pozbawiony czystej analizy prawnej, można by pokusić się o pochopne wnioski, zgodnie z którymi istotnie – każde z małżonków „dołożyło” swą cegiełkę do rozkładu pożycia ich małżeństwa. Powód wyprowadził się z domu i opuścił pozwaną w potrzebie, pozwana wykazywała zażyłą relację z rodzicami, z którymi powód nie potrafił znaleźć nici porozumienia, nie poinformowała także męża o terminie porodu, być może nie starała się wystarczająco, aby utrzymywać poprawnych relacji z jego bliskimi. Powyższy wyrok zaskarżony został jednak przez powoda i pozwaną, a sprawa zawisła przed Sądem wyższej instancji. „SPRAWA NIGDY NIE JEST OCZYWISTA…” Sąd odwoławczy zakwestionował zasadność przypisania winy obojgu małżonkom. Winę tę, przypisał wyłączni powodowi. Sąd Apelacyjny przyjął, iż: „orzekając w przedmiocie winy sąd winien ustalić czy występuje sprzeczność zachowania się albo postępowania małżonka z normami prawnymi lub zasadami współżycia, określającymi obowiązki małżonków, a sprzeczności tej towarzyszy umyślność lub niedbalstwo tegoż małżonka. Nadto między takim zachowaniem się lub postępowaniem małżonka, a powstałym rozkładem pożycia małżeńskiego musi istnieć związek przyczynowy. A zatem nie każde naruszenie obowiązków małżeńskich stanowić będzie o winie danego małżonka lecz tylko te, które miało wpływ na spowodowanie (bądź utrwalenie) rozkładu pożycia małżeńskiego”. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, przyjęcie wniosku o tym, iż to ogólny „brak porozumienia” małżonków przyczynił się do rozkładu ich pożycia, pozostaje nie tylko niewystarczające, ale w istocie nie wyjaśnia przyczyn rozkładu pożycia małżeńskiego stron. Sąd Apelacyjny przyjął, iż to powód ponosi wyłączną winę w doprowadzeniu do trwałego, zupełnego rozkładu pożycia. Tym samym nie ma podstaw, aby pozwanej przypisać współwinę w spowodowaniu owego rozkładu. Jak przyczynę przypisania mu winy za rozkład pożycia, Sąd Apelacyjny przyjął w szczególności opuszczenie ciężarnej małżonki przez powoda. W uzasadnieniu swojego wyroku Sąd przyjmuje: „To powód wyprowadził się z domu rodziców żony, w którym małżonkowie wspólnie zamieszkiwali. W chwili gdy powód opuszczał pozwaną była ona w szóstym miesiącu ciąży, która to ciąża była ciążą zagrożoną. Bezpośrednią przyczyną zachowania powoda był brak porozumienia małżonków co do ich uczestnictwa w uroczystości komunijnej siostrzenicy powoda. Po opuszczeniu żony, powód aż do urodzenia się dziecka (o którym to fakcie dowiedział się od znajomego) nie kontaktował się z pozwaną i nie interesował się jej stanem. W międzyczasie natomiast za zaoszczędzone przez strony środki pieniężne powód nabył mieszkanie, do którego – po przeprowadzonym remoncie – się wprowadził. Od tej pory powód zamieszkuje w tym lokalu, a pozwana z dzieckiem pozostała w domu swoich rodziców. Powód nigdy nie przekazał żonie kluczy do tego mieszkania.” Opisane zachowanie Sąd Apelacyjny sklasyfikował, jako naruszenie obowiązku wzajemnego wsparcia i pomocy: „Opisane fakty świadczą zaś o tym, że to powód naruszył obowiązek wspólnego pożycia małżonków i wzajemnej pomocy (art. 23 opuszczając będącą w zaawansowanej ciąży żonę. Następnie powód odmówił jej wsparcia, nie kontaktując się z żoną aż do czasu, gdy powziął wiadomość o urodzeniu się syna i zachowując się – co najmniej – nielojalnie, przeznaczając wspólne finanse na zakup mieszkania, w którym sam zamieszkał”. Zaznaczyć należy oczywiście, iż nie każdy stan faktyczny, w którym małżonek opuści swą ciężarną partnerkę, skutkował będzie automatycznym orzeczeniem jego winy. Pamiętać należy, iż wszystko zależy od wnikliwej analizy indywidualnych okoliczności danego przypadku. Nietrudno wyobrazić sobie dla przykładu sytuację, w której ciąża będzie efektem zdrady małżonki – wówczas z dużym stopniem prawdopodobieństwa, za słuszne należałoby uznać roszczenie o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy ciężarnej kobiety. Przypadków stanowiących tu kontrprzykład, można by mnożyć. Pozdrawiam, Adwokat Dagmara Jagodzińska
Masz prawie trzydzieści lat! – próbowałam przemówić jej do rozsądku. Myślałam, że urodzenie dziecka ją odmieni Do Marioli nic nie docierało. Kiedy mama zadzwoniła do mnie z informacją, że Mariola jest w ciąży i nie ma pojęcia, który z jej licznych „znajomych” jest ojcem dziecka, nawet się nie zdziwiłam.
fot. Adobe Stock Kolejny raz rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Po moim własnym sklepie. Uśmiechnęłam się. Czułam dumę. Zajmowałam się skupem i sprzedażą starych mebli i bibelotów. Potrafiłam nawet, czasem przy pomocy ojca, a czasem sama, naprawić uszkodzony fotel czy przedwojenny stolik. Dzisiaj panował tu większy niż zwykle porządek, a część przedmiotów ustawiłam na szerokiej ławie, wysuniętej na środek sklepu. Za chwilę miałam otworzyć wystawę najciekawszych eksponatów, połączoną z aukcją na miejscowy dom dziecka. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. „A to kto? Przecież jeszcze zostało pół godziny do otwarcia”. Skierowałam się w kierunku wejścia, gdyż pukanie stawało się coraz bardziej natarczywe. „No, ja już powiem, co myślę o takim zachowaniu” – złościłam się w duchu. Do sklepu wpadła wysoka, szczupła kobieta. Wyglądała oszałamiająco. Jasne włosy opadały wdzięcznie na jej długą szyję. Oryginalne kolczyki zdobiły jej uszy, a spodnie i bluzka, które miała na sobie, kosztowały na pewno więcej niż zawartość połowy mojej szafy. – Marylko, to ty – wykrzyknęła na mój widok nieznajoma, wyciągając ręce i nastawiając policzek do pocałunku. – Miło mi panią poznać – powiedziałam osłupiała. – Kochana, po co te ceregiele? Strasznie się cieszę, że cię widzę! Cudowne spotkanie, prawda? – Czy my się znamy? – Maryla, nie udawaj. To ja, twoja najlepsza kumpela Elżbieta. – Elka? – spytałam z niedowierzaniem, ale powoli poznałam w eleganckiej kobiecie swoją przyjaciółkę z liceum. – Kochanie, nikt nie mówi na mnie Elka. Dla wszystkich jestem Elżbieta. Ale co tam, najważniejsze, że się spotkałyśmy. Zaglądała we wszystkie kąty sklepu Tymczasem ona zaglądała we wszystkie kąty sklepu, brała do ręki eksponaty i nie przestawała paplać. – Jesteś sławna, moja droga. Gazety o tobie piszą. Odnosisz sukcesy i sama doszłaś do wszystkiego. Cudownie. Pozwolisz, że kupię ten stolik? – Jest przeznaczony na aukcję. – Zawsze byłaś formalistką. Trudno, zaczekam. Aukcja skończyła się dość szybko, ponieważ Elka przelicytowała większość zgromadzonych osób. Kupiła mnóstwo przedmiotów i kilka sztuk mebli. Po zamknięciu sklepu wyraziłam przypuszczenie, że zapewne ma dobrze prosperujący biznes lub niezłe stanowisko w porządnej firmie. – Nie, Marylko – powiedziała lekko speszona Elka, wymachując przed nosem telefonem komórkowym. – Po prostu wyszłam dobrze za mąż. – Korzystasz z zasobów męża? Nie masz swoich pieniędzy? – A co w tym złego. Myślisz, że nic nie robię? Mój mąż jest właścicielem przedsiębiorstwa. Bardzo dużo czasu zajmuje mu praca. Organizacja domu, zakupy, przyjęcia to moja działka. – Jesteście szczęśliwi? Macie dzieci? – Dobrze nam razem, ale dzieci jeszcze nie mamy. Wiem, że ty sama wychowujesz synka. Tym bardziej cię podziwiam. Bo… Dzwonek telefonu przerwał tyradę Elki. Pomachała do mnie ręką i krzyknęła, że wkrótce znowu przyjdzie. Jeszcze tego brakowało. Nie miałam ochoty na kontynuowanie tej znajomości. Znałyśmy się z Elką od przedszkola Razem chodziłyśmy do podstawówki, potem do liceum. Wspólnie spędzałyśmy wakacje. Byłyśmy nierozłączne. Nawet szkolne kółko miłośników historii i wydawaną przez nie gazetkę, prowadziłyśmy we dwie. Elka miała zawsze dużo ciekawych pomysłów, ja z kolei byłam tą osobą, która pierwsza zakasuje rękawy i zabiera się do pracy. Kiedy miałyśmy jakieś kłopoty, ja je rozwiązywałam. Muszę przyznać, że Elka zawsze mi pomagała. Przyrzekłyśmy sobie przyjaźń na zawsze. Studiowałyśmy historię sztuki, a pod koniec edukacji poznałam na jakiejś imprezie Michała. Zakochaliśmy się w sobie. Wszystko było na dobrej drodze. Zaszłam w ciążę. Nie mieliśmy pracy ani pieniędzy, lecz pełni optymizmu patrzyliśmy w przyszłość. Ni stąd, ni zowąd Michał oznajmił, że nasza znajomość była nieporozumieniem. Tak naprawdę kocha Elkę i ma zamiar ułożyć sobie z nią życie. Jego postępowanie, a nade wszystko zdrada mojej najlepszej przyjaciółki, ogromnie mnie zabolały. Po studiach Elka z Michałem wyjechali do innego miasta. Mnie, na szczęście, pomogli rodzice. Bardzo wspierali podczas ciąży i pierwszych lat życia synka. Dzięki temu nie musiałam rezygnować ze swoich zawodowych ambicji. Po urodzeniu dziecka pracowałam w muzeum, lecz przeprowadzono w nim restrukturyzację i zlikwidowano mój etat. Ojciec zaproponował mi wtedy pożyczkę na rozkręcenie własnej firmy. Było coraz lepiej... Byłam pełna obaw, lecz, o dziwo, mój biznes powoli i nie bez przeszkód, ale nabierał rozmachu. Miałam coraz więcej klientów. Sprowadzałam rozmaite przedmioty na indywidualne zamówienia. Organizowałam wyprzedaże i niewielkie aukcje. Chwalono mnie za profesjonalizm i życzliwość, a ja po kilku latach stanęłam mocno na własnych nogach. Przestałam się zamartwiać, z czego utrzymam siebie i dziecko. Owszem, były miesiące, kiedy martwiłam się o utarg. W naszym biednym kraju kolekcjonowanie pięknych filiżanek czy świeczników musi często ustąpić miejsca zakupowi jedzenia. Mimo to nie było najgorzej. Nagle zjawiła się Elka. Skoro kiedyś zrobiła, co zrobiła, teraz może znów namącić w moim życiu. Zajechała pod sklep z piskiem opon swojego mercedesa. Z rozmachem otworzyła drzwi i ukazała się moim oczom wystrojona w drogie ciuchy. Roztaczając woń drogich perfum, przyglądała się wszystkiemu po kolei. – Ile kosztuje ta porcelanowa zastawa? A srebrne sztućce z początku dwudziestego wieku? Nie ma znaczenia, kupuję jedno i drugie.– To nie są tanie rzeczy.– Nieważne. Zapłacę. Stać mnie na to. Dawna przyjaciółka obnosiła się ze swoim bogactwem, czego nie znosiłam. Ale… była dobrą klientką. Porcelanowy serwis i staroświeckie sztućce od dłuższego czasu leżały na półkach, bo były za drogie na kieszeń przeciętnego nabywcy. Podobna sytuacja powtórzyła się wiele razy. Elka przychodziła systematycznie i wykupywała wszystko, co wpadło jej w oko. Moje obroty wzrosły. Podczas którejś z rzędu wizyty w sklepie, Elka oznajmiła, że ma na oku kilka kompletów dziewiętnastowiecznych mebli. – Jakieś kilkadziesiąt kilometrów pod miastem. Podjedziemy tam, dobrze, Marylko? – Po co ci tyle rzeczy? – Już ty się nie martw. Antyki nie stracą na wartości. Zresztą, nadwyżkę możesz sprzedać u siebie. Poproś ojca, żeby cię zastąpił w pracy i jedziemy. Takich wypraw było kilkanaście Nieufność i stara niechęć walczyły we mnie z podziwem dla tej kobiety. Miała nosa do właściwych zakupów. Potrafiła negocjować ceny z właścicielami cennych mebli i drobiazgów. Korzystając z furgonetki męża, przewoziła je do sklepu, a tam pomagała mi umiejętnie wyeksponować zakupiony towar. Protestowałam, lecz Elka nie dawała się zbyć. Pewnego dnia oznajmiła, że lokalna telewizja nakręci o mnie krótki program, co nastąpiło wkrótce potem. Miałam mieszane uczucia i zwierzyłam się z nich ojcu. Wysłuchał mnie z uwagą, ale wcale się nie przejął moimi rozterkami. – Tato, przecież wiesz, co Elka mi zrobiła. Od tamtej pory nie miałam z nią żadnego kontaktu, aż nagle ni stąd, ni zowąd zjawiła się, wystrojona i wyperfumowana, w sklepie, machając mi przed nosem swoimi pieniędzmi. – Może żałuje, że straciła twoją przyjaźń? Tylko trudno jej się otwarcie przyznać do swojego błędu. Jak myślisz, dlaczego wciąż kupuje u ciebie? Dlaczego chce, żebyś jeździła z nią w poszukiwaniu antyków? – Jest rozkapryszona i ma za dużo czasu. Chce mi zaimponować zamożnością. – A ja sadzę, że ona pragnie ci coś powiedzieć, lecz nie wie, jak zacząć. Szuka pretekstu, żeby być blisko ciebie i jest gotowa dużo poświęcić za chwilę twojej uwagi. – Tato, przesadzasz. – Chyba nie. Zresztą, czy źle wychodzisz na znajomości z Elką? – Nie lubię nikomu nic zawdzięczać. Ten program w telewizji… – Teraz to ty przesadzasz. Dzięki pomocy tej kobiety możesz szybciej i sprawniej robić to, co i tak byś robiła. Elka powiedziała o tobie znajomym z telewizji, ale gdyby twoja działalność nie była dla nich interesująca, nie kiwnęliby nawet palcem. Dla nich liczy się oglądalność. Po tej rozmowie nieco się uspokoiłam. Prawie przywykłam, że codziennie widuję Elkę, że po pracy odbieram od niej liczne telefony. Stopniowo zaczęłyśmy rozmawiać o osobistych sprawach. Przyjechała na urodziny mojego syna Z tej okazji zorganizowałam małe przyjęcie w gronie najbliższej rodziny. Kiedy nadszedł moment zdmuchnięcia przez solenizanta świeczek na torcie, usłyszałam dzwonek. Za chwilę w progu pokoju stanęła Elka, trzymając w ręku spory pakunek. Nie, tego już za wiele. – Co tu robisz? – spytałam ostro. – Maryla, nie złość się, proszę. Chciałam złożyć życzenia Jacusiowi. – Elka, dlaczego się do mnie przyczepiłaś? Nie mam już własnego życia. – Marylko, ja… dawno chciałam ci powiedzieć, że źle wtedy zrobiłam. Michał porzucił mnie w ciąży, podobnie jak ciebie. Poroniłam, potem spotkałam obecnego męża. Odnalazłam cię i chciałam przeprosić. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Ale już się zorientowałam, jak wspaniale sobie radzisz, jak świetnie rozwija się twoja firma. Pozazdrościłam ci. Też chcę być kimś i zawdzięczać to sobie. Patrzyłam, co i jak robisz. – Nieźle ci to wyszło. Prawie już stanęłaś na własnych nogach. Tylko dlaczego mnie naśladujesz? – Nieprawda, nigdy nie będę taka, jak ty. Jeśli pozwolisz sobie nadal pomagać, jak do tej pory, będzie to korzystne i dla ciebie, i dla mnie. Marylko, proszę. Uśmiechnęłam się do Elżbiety. Odpowiedziała podobnym uśmiechem. Czytaj także:Zakochałam się w zajętym mężczyźnie. Walczyłam o niego 10 latW internecie poznałam swój ideał, ale on nie chce się spotkaćByła dziewczyna niszczyła wszystkie moje związkiMój 32-letni syn nie umie po sobie sprzątać ani ugotować makaronu - Nieraz zastanawiam się jaki on był naprawdę - opowiada Alina, którą również partner zostawił podczas ciąży. Byliśmy ze sobą 3 lata, planowaliśmy ślub. Dziecko miało być dopełnieniem, dlatego w pewnym momencie przestaliśmy się zabezpieczać, bo byliśmy siebie "pewni". Fotolia "Dziękuję, że odszedłeś. Jaki miałabym z ciebie pożytek?" – napisała młoda mama. Koniecznie przeczytaj ten list! Zgadzasz się z jego przesłaniem? W serwisie opublikowano list samotnej mamy do mężczyzny, który zostawił ją jak tylko zaszła w ciążę. Nie znamy autorki listu ani jego źródła, jednak warto go przeczytać. Pod jej słowami mogłaby się podpisać niejedna mama samodzielnie wychowująca dziecko. Przeczytajcie go koniecznie i opowiedzcie nam wasze historie! "Do mężczyzny, który mnie zostawił..." "Do mężczyzny, który opuścił mnie od razu po tym, jak powiedziałam mu o ciąży, nie interesuje mnie, czy ten list ostatecznie do ciebie dotrze, czy nie, ale, tak czy siak, chcę ci podziękować. Po trzech latach związku naprawdę sądziłam, że jesteś tym jedynym, a nasza miłość przetrwa wszystko. Mieliśmy po 19 latach, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy. Tak, to był szalony czas — życie uniwersyteckie, ciągłe imprezy, mnóstwo upojnych nocy. Czasem aż się dziwię, że przy naszej nieodpowiedzialności nie zaszłam w ciążę dużo wcześniej. Dzięki temu dużo szybciej poznałabym się na tobie. Wiem, że miałam wybór, ale postanowiłam urodzić. Pamiętam, jak w 6. miesiącu ciąży siedziałam sama w moim pokoju, myśląc o tym, jak bardzo cię nienawidzę za to, co mi zrobiłeś. Tak przy okazji, dobrze wiem, dlaczego nawet nie odwiedziłeś mnie w szpitalu po porodzie. Byłeś zbyt pijany po halloweenowej imprezie. Ty wybrałeś imprezy, alkohol, przelotne związki i kompletny brak odpowiedzialności. Ja musiałam szybko dorosnąć. Zostawiłam studia, wróciłam do domu rodzinnego, znalazłam pracę. Moje priorytety zupełnie się zmieniły. Mimo wszystko dziękuję ci za to, że wybrałeś odpowiedni moment, żeby odejść. Oboje wiemy, że prędzej czy później i tak byś to zrobił, a tak moja córeczka nie miała okazji poznać cię i cierpieć z powodu twojej nagłej nieobecności. Chcę ci podziękować za coś jeszcze... Dziękuję za to, że dzięki tobie odkryłam, że whisky z colą nie jest ani trochę tak smaczna jak naturalny sok. Dziękuję za to, że teraz wiem, że śmiech mojej córeczki jest bez porównania bardziej zajmujący niż głupie komentarze DJ na imprezie. Dziękuję za to, że zrozumiałam, że brudne pieluchy mojego dziecka są dużo lepsze niż budzenie się rano na kacu i we własnych wymiotach. Koniec końców... jaki pożytek miałybyśmy z córeczką z kogoś takiego jak ty w naszym życiu? Żaden". Napisanie takiego listu wymagało odwagi. Z pewnością wiele samotnych mam zgadza się z jego autorką – kiedy na świecie pojawia się dziecko, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Czasem nie jest łatwo, pojawiają się łzy, wątpliwości, złość i zmęczenie. Mimo to dziecko wynagradza wszystkie cierpienia. Jeśli byłyście w podobnej sytuacji, pomyślcie, że gdyby nie były mąż czy partner, na świecie nie pojawiłyby się wasze małe cuda. Czytaj także: "Nie róbcie ze mnie jednej matki, bo mam tylko jedno dziecko!" Źródło: Fotolia Karolina Klewaniec z bloga list do rodzica cukrzycowego „Przed Wami niejeden sprawdzian z cierpliwości i mocnych nerwów, wiele nieprzespanych nocy, wylanych łez. Musicie jednak chcieć się uczyć cukrzycy (i o cukrzycy), oraz dążyć do poszerzania horyzontów” – pisze Karolina, mama 5-letniego Franka, chorującego od 3 lat na cukrzycę typu 1. Karolina Klewaniec mówi o sobie, że jest szczęśliwą mamą cukrzycową – jej synek, Franek od 3 lat choruje na cukrzycę typu 1. Poza tym, że jest mamą, Karolina jest też edukatorem diabetologicznym, czyli stara się szerzyć wiedzę o cukrzycy typu 1 – najczęstszej chorobie przewlekłej naszych dzieci. Robi to na swoim blogu gdzie prezentuje nie tylko zdrowe przepisy dla diabetyków, ale też zamieszcza porady dla rodziców, jak w możliwie najlepszy sposób ułożyć sobie życie z cukrzycą dziecka. Jeden z ostatnich wpisów Karoliny na blogu to list do rodziców cukrzycowych, którzy dopiero niedawno dowiedzieli się o chorobie swojego dziecka. Za zgodą autorki zamieszczamy skrócony list także na naszym portalu: List do rodzica cukrzycowego, Rozpoczęcie tego "listu" od słów "wiem, co czujesz", byłoby banalne. Wokół Was jest wiele osób, które jak mantrę powtarzają: "to tylko cukrzyca!", "będzie dobrze", "musicie się tego nauczyć", "tego nie może jeść", "naucz się przeliczać wymienniki", "notuj", "a ja zrobiłabym to tak..." i tak dalej... Dlatego ja, mama 5-letniego cukrzyka, która żyje z cukrzycą od 3 lat, chcę Wam przekazać coś zupełnie innego. Nie będę pisała o tym, jak bardzo przeżyłam wiadomość o chorobie syna. Cukrzyca typu 1 i to, co działo się z moim dzieckiem, wpędziło mnie w depresję, odebrało radość życia. Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Na zawsze. Bez możliwości wypisania się z tej "zabawy". Wiecie o czym piszę, prawda? :) Nie wiem skąd wzięłam siłę, żeby się podnieść. Do głowy przychodzi mi jedyna odpowiedź: moje dziecko. To ono sprawiło, że znowu zaczęłam głębiej oddychać. Tak jak Wy, kocham je najbardziej na świecie i tylko to jest naprawdę ważne. Co do cukrzycy. Przed Wami (i nami... Fotolia Wzruszający list mamy cierpiącej na depresję poporodową „Przepraszam, że nie uśmiecham się tak często, jakbym chciała” – pisze mama do swojego synka. Zobacz, w jak przejmujący sposób można mówić o depresji poporodowej i jak wytłumaczyć ją nie tylko dziecku, ale też sobie. Depresja poporodowa objawia się długotrwałym przygnębieniem , niepokojem i zdenerwowaniem. Lęki , które odczuwa mama, są nieuzasadnione. Podjęcie każdej, nawet błahej decyzji, budzi wątpliwości. Kobieta uważa się za złą matkę, która nie jest w stanie opiekować się dzieckiem. Przeczytaj list, który napisała do swojego synka mama cierpiąca na depresję poporodową . Swoją chorobę nazywa „podróżą” i w czuły, przejmujący sposób pokazuje, jaki wpływ na nią i jej synka miała choroba. List mamy cierpiącej na depresję poporodową "Drogi synku, Po Twoich narodzinach, zdiagnozowano u mnie depresję poporodową i stany lękowe . Proszę, nigdy nie myśl, że to Twoja wina – w żadnym wypadku tak nie jest. Nie musisz czuć się winny. Właściwie, chciałabym Ci podziękować. Dziękuję, że to znosisz i jesteś tu ze mną. Przepraszam, że nie uśmiecham się tak często, jakbym chciała. Musisz jednak wiedzieć, że Twój uśmiech przynosi mi radość każdego dnia. Dziękuję za wszystko, czego mnie nauczyłeś. Możesz tego jeszcze nie wiedzieć, ale dałeś mi najwspanialsze lekcje w moim życiu. Jako Twoja mama, mogę sprawiać wrażenie, że wiem wszystko, ale chcę, żebyś wiedział – nie wiem. Ciągle się uczę, każdego dnia, w każdej chwili. To działa w dwie strony, sam zobaczysz, nauczę Cię wszystkiego, co umiem, ale proszę, Ty nie przestawaj uczyć mnie. (…) Dziękuję, że jesteś dla mnie taki cierpliwy. Tyle razy chciałam się bardziej zaangażować, jednak przez depresję, ciężko mi było zrobić kolejny krok. Zawsze będę Ci wdzięczna za Twoją cierpliwość . Pamiętaj zawsze, że Cię kocham, czasem potrzebuję tylko trochę czasu. Dziękuję, że jesteś taki zdecydowany. Gdyby nie Twoje zdecydowanie, gdybyś nie wiedział, czego chcesz, byłabym całkowicie bezradna. Zdarzało się, że nie miałam bladego pojęcia, co robić,... Fotolia List mamy: Do przyszłej nauczycielki w przedszkolu mojego dziecka Pierwszy dzień w przedszkolu to ogromne wyzwanie nie tylko dla malucha, ale także dla jego mamy. Znajdziecie w tym liście wszystkie emocje, które wam towarzyszą. Mia Carella, mama i pisarka, opublikowała w Internecie list, który zdobył nasze serca. Przeczytajcie go dokładnie – z pewnością rozumiecie jej obawy... List mamy do przyszłej nauczycielki w przedszkolu Droga Nauczycielko, Kiedy siedzę tutaj w sali przy liście niezbędnych zakupów, odliczam dni do końca wakacji i myślę o tobie. Moje "maleństwo" za kilka tygodni przekroczy próg tej sali. Idzie naprzód, do "dużej szkoły" (tak nazywa przedszkole ) i jest bardzo podekscytowana. Ja, szczerze mówiąc, jestem trochę smutna i przerażona. Pójście do przedszkola to ogromny kamień milowy. Chociaż jestem smutna, kiedy widzę, jak moja dziewczynka dorasta, jestem dumna i podekscytowana, że wkracza w nowy świat. Będzie uczestniczyć w zajęciach plastycznych i rytmice. Pozna nowych przyjaciół z okolicy, z którymi być może będzie się spotykać po zajęciach. Nabierze pewności siebie , będzie z siebie dumna, kiedy nauczy się rzeczy, które jej pokażesz. Te doświadczenia są bezcenne. Muszę jednak przyznać, że jestem przerażona. Czuję, jakby moje serce wyskakiwało z piersi i szło do tej "dużej szkoły", samotne i bezbronne. Co za żałosne uczucie! Boli mnie nawet myśl o tym. Wiem, że będziesz tam dla niej i dziękuję i za to. Przez to, że ja nie mogę, chciałabym, żebyś zwróciła uwagę na kilka rzeczy. Proszę, wiedz, że gdy ona mówi "proszę, pomóż tobie" ma na myśli "proszę, pomóż mi". Pracujemy nad tym. Proszę, nie bądź zaniepokojona, jeśli ona zwróci się do mnie albo do swojego taty po imieniu. Jesteśmy jej biologicznymi rodzicami , po prostu czasem tak mówi. Proszę, zaprowadź ją do łazienki, jeśli przez jaki czas nie będzie z niej korzystała. Nie chciałabym, żeby zdarzył jej się mały wypadek tylko dlatego, że była zbyt nieśmiała, żeby poprosić. Proszę, pamiętaj, że choć nie jest tak głośna jak inne... Jak pobrać i aktywować bon turystyczny: instrukcja rejestracji na PUE ZUS (krok po kroku) Ukraińskie imiona: męskie i żeńskie + tłumaczenie imion ukraińskich Mądre i piękne cytaty na urodziny –​ 22 sentencje urodzinowe Ile wypada dać na chrzciny w 2022 roku? – kwoty dla rodziny, chrzestnych i gości Gdzie nad morze z dzieckiem? TOP 10 sprawdzonych miejsc dla rodzin z maluchami Ospa u dziecka a wychodzenie na dwór: jak długo będziecie w domu? Czy podczas ospy można wychodzić? 5 dni opieki na dziecko – wszystko, co trzeba wiedzieć o nowym urlopie PESEL po 2000 - zasady jego ustalania Najczęściej nadawane hiszpańskie imiona - ich znaczenie oraz polskie odpowiedniki Gdzie można wykorzystać bon turystyczny – lista podmiotów + zmiany przepisów Urlop ojcowski 2022: ile dni, ile płatny, wniosek, dokumenty Przedmioty w 4 klasie – czego będzie uczyć się dziecko? 300 plus 2022 – dla kogo, kiedy składać wniosek? Co na komary dla niemowląt: co wolno stosować, czego unikać? Urwany kleszcz: czy usuwać główkę kleszcza, gdy dojdzie do jej oderwania? Bon turystyczny – atrakcje dla dzieci, za które można płacić bonem 300 plus dla zerówki w 2022 roku – czy Dobry Start obejmuje sześciolatki? Jak wygląda rekrutacja do liceum 2022/2023? Jak dostać się do dobrego liceum? Oświadczyłam również, że wymelduję się z lokalu po zabraniu przeze mnie pozostawionych przedmiotów. Po orzeczeniu rozwodu mój b. mąż wymienił zamki w drzwiach uniemożliwiając mi dostęp do lokalu i złożył wniosek o wymeldowanie mnie wraz z synem. Odmówił wydania mi pozostawionych rzeczy. Nie udało mi się również odzyskać ~Yonka ...a przy okazji - "zwykły mechanik" potrafi zarobić więcej niż "wykształciuch" z dyplomami, które często może sobie co najwyżej powiesić na ścianie. AMEN, bo jak się w dzisiejszych czasach okazuje, to tytuł magistra jest jedynie paragonem za opłacone czesne. Czego doskonałym przykładem są właśnie relacje międzyludzkie. Wykształcenie intelektualne może i jest wysokie, ale emocjonalne można porównać w takich przypadkach do tafli lodu po przymrozku na płytkiej kałuży. To tak słowem wstępu do dyskusji o znaczeniu wykształcenia w relacji - jest ono ważne, ale nie najważniejsze. Trzymanie się odwiecznych stereotypów społecznych jako istotnych wyznaczników w budowaniu jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej, jest metaforycznym strzałem w kolano już na starcie... WerkaWawa, pokazując palcem na partnera odwróć dłoń i co widzisz? Trzy palce (w tym jeden jego) są skierowane ku Tobie. I nie chodzi tu o to, że jesteś temu wszystkiemu bardziej winna, tylko 3-krotnie bardziej powinnaś przyjrzeć się sobie i swojej roli w tej Waszej relacji. Mówisz o sobie, że Jestem dość trudnym człowiekiem, miewam swoje humorki, ale... a za chwilę piszesz o Nim chociaż często bardzo emocjonalnie podchodził do naszego związku. Po sprzeczce on zamieniał się w kłębek nerwów, nie spał całe noce... Przepraszam, czy Ty nie tyle widzisz co piszesz, ale i słyszysz siebie na co dzień??? Prowokowałaś sprzeczki, byłaś szorstka, wytykasz mu masę jego błędów, które - tak na prawdę - pokazują jaka Ty jesteś w rzeczywistości. Najczęściej wnerwia nas u innych to, czego sami nie widzimy w sobie Masz trudny charakter, trudną osobowość i jak tu widać czarno na białym, to mylisz fundamentalne pojęcia odnośnie relacji. Poprawne budowanie relacji wymaga jednego - odzierania się z własnego egoizmu. Różne są nasze cechy osobowości. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej. Ci pierwsi bardziej przeżywają konflikt na płaszczyźnie uczuć, drudzy – faktów i logiki argumentów. Bardziej emocjonalni często podsycają, „żywią” emocje i budują na nich oceny, oskarżenia, pretensje i wymówki. Słynne: ty znowu, ty zawsze, ty nigdy powstają najczęściej na bazie emocji. Na emocjonalność może nakładać się szybkość reagowania. Jedni z nas reagują szybko i gwałtownie, ale już po chwili im „przechodzi” i nie pamiętają urazy, natomiast u innych poczucie krzywdy, przykre uczucia i żale, zalegają długo. W poważnych sytuacjach, nawet latami. Jedni z nas są bardziej wojowniczy, drudzy – ugodowi. Jedni bardziej towarzyscy, inni – separatywni. Paradoksalnie ta zasada doskonale pasuje do opisu Waszej relacji. Bo choć miłość można wyrażać na tysiąc sposobów, tak słowa są najczęściej odbiciem stanu duszy. Z tego wszystkiego jawi się jedno: nie rozmawia(liś)cie ze sobą - owszem wymienia(liś)cie zdania - ale to były puste znadnia, bez nici porozumienia i woli wzajemnego zrozumienia i zatrzymania się na chwilę nad problemem nurtującym jedną ze stron. W dodatku każde z Was nastawione jest na szukanie tego, do czego można się przyczepić. Mętlik i brak perspektyw zdrowego układu w przyszłości. To trwało - jak widać - za długo i facet w końcu spasował... Związek dwojga ludzi to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie. Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co sie oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku. A czym jest miłość w tym wszystkim? Chłopak zostawił mnie w 13 tyg. ciąży. Dziecko było planowane. Było naszym największym marzeniem. Wszystko było dobrze. Cieszył się , każdemu się chwalił.Był dumny. Powtarzał ,że

Dołączył: 2012-05-30 Miasto: Warszawa Liczba postów: 561 8 maja 2013, 19:16 cześć :*Co niektóre dziewczynki mnie pewnie kojarzą...może od poczatku -Byłam w związku 5letnim, ale mój partner nie miał dla mnie czasu. Zaczął zwiewać z domu melanżować ja w tym czasie poznałam kogoś. To było w marcu zeszłego roku. Byłam w 2mscu ciąży z tym 5letnim koniec kwietnia Rzuciłam mojego partnera 5 letniego i całe życie z dnia na dzień, nic mu nie się do Miłości mojego życia, tego którego poznałam w marcu. Mieszkaliśmy z jego były partner wyrzekł się dziecka, chlał ćpał nie utrzymywałam z nim kontaktów, nie obchodził mnie byłam mega szczęśliwa!Z nowym TŻ wzięliśmy ślub w maju :)Było cudownie! pierwszy raz w zyciu zakochałam się od pierwszego wejrzenia !W czerwcu mój były partner popełnił samobójstwo...W pażdzierniku urodził się Nasz synek, nasza iskierka kochana, mój mąż jest wpisany jako jego ojciec bo go miłość między nami marcu przeprowadzilismy się od taty. Zamieszkaliśmy sami, i wtedy zaczęło się zatracał się w pracy w interesach, kolegach, rzadko bywał w domu. Wykręcał się pracą. wszystko pozornie było ok nie robiłam mu wymówek nawet jak po 3dniach wracał na kacu to o niego dbałam o dom i o poczatku maja wyjechał w interesach i się wogóle nie odzywał, nie odbierał tel nie pisał smsów, rozmawiałam z nim przez tydzień moze 4razy zawsze tylko chwilę bo mówił że ma dużo pracy sam nie dzwonił w poniedziałek i przeprosił za swoje zachowanie, powiedział ze minął jeden dzień przez który się znowu nie odzywał bo praca...Wieczorem przyjechał na chwilę do domu i powiedział - że już mnie nie kocha,że nie czuje tego co kiedyś :(Jest ze mną z przyzwyczajenia, ze od miesiąca się miotał, że mnie okłamał jak wrócił ze mnie kocha bo tak nie jest, nic do mnie nie czuje, nie tęsknił wcale jak nie bywał w był ze mna bo mu było wygodnie... Spakował się i wyszedł od wczoraj płaczę nie wiem co robić ;( Edytowany przez buckaro 8 maja 2013, 19:26 Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86174 8 maja 2013, 19:20 Latwo przyszlo, latwo kolejny cytat poety- z deszczu pod wlasnie koncza sie pochopne decyzje, wyszlas za faceta, ktorego w ogole nie znalas i nie moglas poznac przez tych kilka miesiecy. Bardzo mi przykroz Twojego powodu, no ale czesto jest tak, ze jak kobieta uwolni sie od jakiegos drania, to od razu trafia w ramiona nastepnego, ktory okazuje sie wiekszym dupkiem. BuyADog 8 maja 2013, 19:23 Trochę przeszłaś :( . Masz dziecko więc musisz wziąć się w garść. Wiem że łatwo powiedzieć ale czasu teraz potrzebujesz. Ogólnie bardzo mi przykro Dołączył: 2013-02-24 Miasto: Wisławice Liczba postów: 1129 8 maja 2013, 19:23 Jeju, smutno się robi jak się to czyta, ale no... życie pewnie chciało dać ci nauczkę za to, że tamten stracił to życie pewnie troszkę przez ciebie. Wiesz co znam dziewczynę która zostawiła chłopaka, oszukiwała go bardzo, on popełnił samobójstwo...ona do teraz nie może być szczęśliwa.. Dołączył: 2011-09-08 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 27090 8 maja 2013, 19:24 Latwo przyszlo, latwo kolejny cytat poety- z deszczu pod wlasnie koncza sie pochopne decyzje, wyszlas za faceta, ktorego w ogole nie znalas i nie moglas poznac przez tych kilka miesiecy. Bardzo mi przykroz Twojego powodu, no ale czesto jest tak, ze jak kobieta uwolni sie od jakiegos drania, to od razu trafia w ramiona nastepnego, ktory okazuje sie wiekszym sie w 100 % . bardzo Ci wspolczuje .ale troche chyba kolega ma cos z glowa, bo nikt dla wygody nie uznaje dziecka .... Dołączył: 2013-03-28 Miasto: Liczba postów: 396 8 maja 2013, 19:25 wiem co czujesz...mialam podobnie...moj zostawil mnie i corke..wyprowadzil sie jak mala miala 5 miesiecy..jestesmy po rozwodzie..i chyba nie zaluje...nie warto plakac za kims takim, zwlaszcza jak w moim przypadku tez odwrocil sie od dziecka...musisz to wszystko dokladnie przemyslec..i na pewno nie znizac sie do poziomu by go blagac o powrot...o prawdziwa milosc nie trzeba walczyc a o falszywa nie warto! masz dziecko i masz dla kogo zyc..jesli bedziesz chciala pogadac napisz na priva to podam ci telefon i mozemy wieczorem pogadac ok i sie troche powspierac..trzymaj sie cieplutko NowszaJa 8 maja 2013, 19:25 Lepiej teraz niż za 5 lat. Jesteś silną kobietą odeszłaś od alkoholika to i teraz sobie poradzisz. Teraz wydaje się to nie możliwe, ale wierze że dasz radę - powodzenia!!! Gabibaj 8 maja 2013, 19:25 Musisz wziąć się w garść. Dasz sobie radę i bez niego. Wiele kobiet przeżyło podobną sytuację, więc i Ty sobie poradzisz. Jesteś silnym człowiekiem, który ma pod swoimi skrzydłami małą istotkę. Pamiętaj, że mężczyźni przychodzą, odchodzą, mijają. Dziecko, którym się opiekujesz, będzie przy Tobie. My też mentalnie spróbujemy Cię wspierać. Nie możesz się załamać. Przemyśl wszystko na spokojnie. Początkowo będziesz czuła żal i inne silne emocje, ale później wszystko się unormuje. Wierzę w Ciebie i w Twojego maluszka. Niech ten dekiel zrozumie, co stracił :* Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86174 8 maja 2013, 19:27 Matyliano napisał(a):cancri napisał(a):Latwo przyszlo, latwo kolejny cytat poety- z deszczu pod wlasnie koncza sie pochopne decyzje, wyszlas za faceta, ktorego w ogole nie znalas i nie moglas poznac przez tych kilka miesiecy. Bardzo mi przykroz Twojego powodu, no ale czesto jest tak, ze jak kobieta uwolni sie od jakiegos drania, to od razu trafia w ramiona nastepnego, ktory okazuje sie wiekszym sie w 100 % . bardzo Ci wspolczuje .ale troche chyba kolega ma cos z glowa, bo nikt dla wygody nie uznaje dziecka .... No wlasnie, to mi tu nie byl szczesliwy i Was naprawde kochal, jak braliscie slub, jak uznawal Wasze dziecko, ALE to byla pochopna decyzja ze slubem, zaczal sie pierwszy problem jakis, i odszedl, zamiast przyjac postawe ojca rodziny. Coz. Daj mu czas, moze jednak przemysli swoje beznadziejne zachowanie, doceni co stracil. Edytowany przez cancri 8 maja 2013, 19:28 Dołączył: 2013-04-10 Miasto: Liczba postów: 3027 8 maja 2013, 19:31 Przykro mi :( Musisz byc załamana ale bądź silna przede wszystkim dla swojego synka musisz się wziąść w garść, napewno masz bliskich którzy będą cię wspierać a z czasem zapomnisz o nim, nie jest ciebie wart skoro tak postąpił. Jest dupkiem i tyle.

Ngj7M. 138 207 295 398 23 166 206 189 18

mąż zostawił mnie w ciąży